Maszyna do pisania i zamek z papieru.
Duże i małe ślimaki na tle niebieskich kwiatów

historie szpitalne

Doświadczenia z pobytu w szpitalu, autorka pisze o momentach strasznych, mniej strasznych i daje praktyczne porady

Autorka: Łucja Rose

Oto druga część krótkich ujęć z mojej pamięci. Opisałam wybrane przeze mnie, autentyczne doświadczenia z pobytu w jednym szpitalu psychiatrycznym. Są one prawdziwe, w pełni anonimowe i pełne emocji.

Wnętrze świątyni z kwitnącymi różowymi drzewami.

Lubię malować


Lubię malować farbami. W szpitalu również maluję farbami akrylowymi. Rzadziej, kiedy nie ma kto mi przynieść farb i wielkich brystoli B2 w kolorze białym (jedynie na takiej powierzchni czuję się spełniona twórczo) wtedy rysuję zwykłymi kredkami. Te obrazki wyglądają jednak na bardzo dziecinne, moja kreska jest taka kanciasta. Jak chwytam farbami to tworzę dzieła, które naprawdę potrafią zachwycić i zazwyczaj mają głębszy przekaz. Pełno w nich symboli. Używam wielu, wyrazistych kolorów, zniekształcam realny świat i maluję baśniowe, czasem straszne obrazy. Koniecznie z odciskiem mojej lewej strony na boku. Kiedyś tego nie robiłam, ale raz głosy w szpitalu powiedziały mi, że powinnam każdy obraz podpisywać. Miałam ich już wtedy w szpitalu około 80, a resztę w domu. Dlatego stwierdziłam, że odcisk dłoni będzie doskonały. Tak od tamtego momentu, a minęło już 5 lat, na każdym moim obrazie odciśnięta jest moja dłoń.

Kobieta malująca różowe kwiaty na dużym płótnie.

Rowerek

Jednego dnia podszedł do mnie starszy pan ze schizofrenią i poprosił żebym mu coś namalowała. Nie wiedziałam co. Dlatego spytałam go o jego największe marzenie. Powiedział, że chciałby mieć syna. Dlatego namalowałam mu na wielkiej kartce B2 zielony, dziecięcy rowerek z czterema kółkami. Ten pan przyczepił go do okna i tak cały jego pobyt rowerek tam był. Potem został. Bawił innych pacjentów, w tym mnie. Kiedy za kilka miesięcy wróciłam do szpitala, rowerka już tam nie było.

Kobieta z kwiatami, rowerem i chmurami

Licytacja dzieł sztuki

Wróćmy jednak na chwilę do odcisku dłoni. Raz, gdy byłam w szpitalu głosy powiedziały mi, że wszystko, co mam ze sobą może zostać przekazane na licytację na cele charytatywne – pomoc ochronie zdrowia psychicznego w Polsce. Dlatego na każdym ubraniu, nawet na pięknej białej sukni w grochy, która sięgała mi do kostek odbiłam swoją dłoń. Na niej znalazło się ich kilkadziesiąt. Pamiętam, że została „wysoko wylicytowana” (tak naprawdę poszła w domu do prania i kompletnie się zniszczyła). Mam też swoje ulubione klapki, które do dziś mają odciśnięte dwie fioletowe łapki na przodzie. Dużo ubrań, wszystko co moje. Nie ruszałam szpitalnych rzeczy. Na owej licytacji wysoko były cenione odbitki każdej mojej części ciała i tak kilka godzin malowałam siebie i odbijałam wszystko po kolei. Niektóre rzeczy ze względu na ich intymny charakter (bielizna) odbijałam w toalecie. W końcu, kiedy personel zobaczył mnie pomalowaną całą na barwy „wolności i tęczy” kazał się umyć i tak moje dzieła schły rozłożone na podłodze dzień cały. Jedynie salowa narzekała, że nie może przeze mnie umyć podłogi. Ja po sobie zawsze wszystko staram się umyć najlepiej jak potrafię na calusieńkim świecie.

Kolorowy korytarz z gigantycznym okiem na końcu.

Zastrzyk i Pasy

Leżenie w pasach dla mnie akurat nie było takie nieprzyjemne (choć wiem, że dla innych może być koszmarem). Puszczano mnie i na siku i na papierosa, a lek, który mi podano sprawił, że po prostu spałam i zbyt wiele nie pamiętałam. Odwiedziła mnie też mama. Z pewnością dla niej musiał być to bardzo bolesny i przykry widok, ale ja nic nie pamiętam.  Nie wszystkie jednak historie tak wyglądają. Raz, gdy zapięto mnie w pasy wytrzymałam w nich dziesięć minut, bo miałam straszne głosy, które groziły mi, że teraz zrobią mi krzywdę. Był środek nocy, a ja tak strasznie się bałam. Za zgodą lekarza podano mi leki i odwiązano. Pasy nazajutrz zniknęły z poręczy mojego łóżka, a ja nadal czułam się zagrożona. W tym miejscu czułam się bardzo źle. Za murami był remont, a moje głosy powiedziały mi, że budują tam krematorium dla chorych psychicznie. Bardzo się bałam, że znowu będę przypięta w pasach. Czekałam też na moment, kiedy to właśnie po mnie przyjdą. A z mojego pokoju znikały coraz to nowo przywiezione osoby. Jedna wychodziła na chwilę. Zaraz znikała. Wracała. Bałam się, że chodzi tam za ścianę i ją biją. Była smutna. Tak, jak i ja. Jednak ja nadal leżałam na swoim miejscu.

Osoba w szelkach, abstrakcyjna sztuka.

Rozmowy i diagnozy

Bardzo lubię rozmawiać ze studentami, kiedy jestem na oddziale. To jedyna korzyść z pobytu na oddziale psychiatrycznym podczas roku akademickiego. Mam limit jednej rozmowy na pobyt, ale raz miałam przyjemność być diagnozowana przez nich dwukrotnie. Pamiętam ten czas. Specjalnie zostałam w szpitalu dzień dłużej, aby w piątek być zbadana przez grupę czterech studentów. Byli młodzi, młodsi ode mnie. Mieli starannie wyprasowane fartuchy, jeansy i trampki. Podczas rozmowy poprosiłam o przerwę, podczas której zmieniłam swój strój. Najpierw przyszłam ubrana cała na czarno, w długiej do ziemi sukience, by następnie przywitać ich w makijażu i różowej spódnicy. Do tego krótki crop top. Ani razu nie zdarzyło mi się, aby trafnie postawili całą diagnozę. O zaburzeniach osobowości zbyt wiele nie wiedzą, bo nie jest to ich wyborem. Bardziej idą w stronę schizofrenii czy CHADU.

Dziewczyna w stroju na tle kwiatów.

Stare ubrania

Personel pomocniczy, zwłaszcza sanitariusze nie szczędzi w słowa.
Teraz już mniej, ale kilka lat temu była dużo bezdomnych w szpitalu. Sanitariusz zabierał ich pod prysznic i dawał stare ubrania. Potem głośno komentował smród i zaniedbanie pacjenta. Jak jestem, to oddaję do szpitala swoje stare ubrania. Często ludzie trafiają tutaj prosto z ulicy i brakuje zwłaszcza piżam czy bielizny. Widziałam pewnego szczupłego mężczyznę w moich dzwonach, których nie mógł dopiąć w rozporku. Miałam wtedy poczucie winy, że nie dysponuję męskimi ubraniami i jedynie mogę przynieść coś, co zalega mi po sobie.

Para w ruinach, w otoczeniu różowych kwiatów.

Zawieź ciuchy do szpitala!

Może to zrobić każdy. Potrzebne jest wszystko, włącznie z podstawowymi kosmetykami. Największe braki w szpitalnej szafie są, jeśli chodzi o bieliznę. Wystarczy wyprać, zapakować w worek i przywieźć na miejsce. Nie trzeba być pacjentem oddziału. Można przyjść z ulicy. Pamiętam raz historię, jak podczas wojny leżała koło mnie Ukrainka. Dostałam w paczce od rodziny kilka par nowych majtek, a ona na migi pokazała mi, że je chce. Pozwoliłam jej wybrać kolor i zaraz zmieniła pod pościelą na świeże. Były z napisami dnia tygodnia. Ona wzięła akurat poniedziałek.

Dwójka osób tańczących w kolorowym pokoju z ubraniami.

Palarnia

W szpitalu jest trochę szkła, zwłaszcza przeszklone są drzwi od palarni. Wielkie, potężne drzwi, solidne drzwi, takie mocno obudowane z grubą szybą. Jeden pacjent jednak mocno przywalił w nie pięścią. Sam został poszkodowany, my zostaliśmy pozbawieni palarni na dwa dni. Wychodziliśmy wtedy na zewnątrz pod opieką sanitariusza, ale znacznie rzadziej niż, co godzinę. Odczuwałam złość. Nie można ruszać szkła, bo cierpią na tym wszyscy. To samo z zapalniczkami, są one liczone i wydawane jedna dyżurnej osobie na czas przerwy na papierosa lub papierosy są tylko przypalane przez personel. Kiedy komuś zdarzy się wyrzucić ją za okno, lub przypadkowo schować do kieszeni to nie ma palenia. Palarnia zostaje zamknięta do momentu odnalezienia zapalniczki. Palenie z wielu powodów jest bardzo ważne dla pacjentów chorych psychicznie. Są oni bardzo uzależnieni od nikotyny, wiele leków psychiatrycznych pobudza apetyt, a palenie go redukuje. Ponadto zwiększa się posłuszeństwo pacjentów, którzy czują dług wdzięczności za możliwość wyjścia na papierosa. Niestety, ale też zaburzenia i choroby psychiczne powodują ogromne cierpienie, a nawet ten niewielki wyrzut nikotyny potrafi ukoić nerwy i krótkoterminowo pomóc. Najlepszy na to dowód, że praktycznie na całym świecie oddziały psychiatryczne są jedynymi miejscami publicznymi, gdzie nie zabrania się palenia.

Ludzie przed kolorową ścianą z uśmiechniętą twarzą.

Czy ja chcę sobie popatrzeć?

Pewnie znajdą się miłe i ładne do oglądania rzeczy, jednak opowiem jeszcze jedną historię z pasami. Dzień wcześniej byłam na moim łóżku z mężczyzną, przykryci kocem jedliśmy chipsy. Wcześniej jedliśmy jakieś zdrowe ciastka na korytarzu, skad zostaliśmy wygonieni „do siebie” przez pielęgniarkę.  Szybko został on wygoniony również i z mojego pokoju. Następnego ranka, próbowałam się pociąć i trafiłam w pasy.
Zostałam jednak dodatkowo ukarana.
Mężczyzna sanitariusz przy pomocy mężczyzny pielęgniarza zdjął mi spodnie, majtki, założył pampersa i powiedział: „Chciała pani abym sobie popatrzył?”. Oczywiście nikt mnie o zgodę nie pytał. Zostałam porządnie upokorzona. Właściwie powiedzmy to sobie wprost: doznałam przemocy, molestowania, w miejscu które powinno być schronieniem.
Do obiadu odpięto mi jedną rękę, ostentacyjnie odmówiłam jeść i pić. Rozmowy z lekarzem się nie doczekałam, pomimo moich wielokrotnych próśb. Reszta pacjentów nie chciała mi pomóc i odmawiała wzywania pielęgniarki czy lekarza.

sprawę zgłosiłam, dostałam zakaz palenia

Odwracali głowę i nie patrzyli w stronę okna, przy którym leżałam. Następnego dnia sprawę zgłosiłam. Nie pozwalano mi palić, dopóki się ona nie rozwiąże. Zostałam więc zmuszona do pójścia do pani ordynator i powiedzenia jej, że zmyślam oraz przeproszenia sanitariusza. Od tego momentu z powrotem mogłam palić. Czułam, że nie wygram tej walki. Ja taka malutka, a on taki wielki, bo może zarówno zdjąć mi spodnie, jak i decydować, czy ktokolwiek podpali mi papierosa.

Zrób sobie porządne rany

Taki tekst natomiast otrzymała jedna z młodszych pacjentek podczas oddawania leków i została odesłana do swojego pokoju. Ja usłyszałam, że za mało się pocięłam i dostałam od tej samej pielęgniarki propozycję, że jak będę się do nich zgłaszać po Octanisept po samouszkodzeniu to mam najpierw zrobić sobie porządne rany.

leki z podłogi

Leki w szpitalu podawane są w małych, przezroczystych pojemnikach. Raz wypadły mi na ziemię i odmówiłam ich przyjęcia z podłogi. Niestety, zostałam szybko zrównana do jej poziomu i podniosłam tabletki, które wylądowały w moim żołądku. Ponownie zostałam upokorzona. Groźba zakazu odwiedzin, papierosów, telefonu, zapięcia w pasy sprawiła że byłam posłuszna, nawet, gdy mądry umysł mówił że nie powinnam, tutaj to norma.

Każdy może znaleźć się w szpitalu

W szpitalu psychiatrycznym znajdują się różni pacjenci. Wykonują różne zawody, mają wszechstronne zainteresowania. Raz leżałam na jednym oddziale z wróżką, która miała CHAD. Zarówno mi, innym pacjentom, jak i pielęgniarkom rozkładała tarota. Za darmo. Przepowiadała nam przyszłość i mówiła to z takim przekonaniem w swoim głosie, że ustawiały się do niej kolejki. Jednak nie każdemu chciała wróżyć. Poniekąd to ja, byłam tą wybraną.

Z jedzeniem bywa różnie

Kobieta z różową kulą wśród kwiatów o zmierzchu.

Jedzenie czasem kończy w toalecie, zlewie, pod prysznicem, ale bardzo często po prostu jest wystawiane za okno. Stąd bardzo mało prawdopodobne, aby ktokolwiek je zabrał. Jest to zabieg szczególnie skuteczny zimą, kiedy jest mróz i parapet na służy za lodówkę. Je się albo na sali, albo w wydzielonym do tego miejscu, gdzie również można spotkać się przy stole i pograć w szachy.

Lubię czynić coś dobrego

Jestem wegetarianką. Obiady w szpitalu zazwyczaj w diecie roślinnej są słodkie: jakieśnaleśniki, kluski, makaron czy pierogi. Bardzo często zatem proszę o ziemniaki i surówkę. W połowie przypadków słyszę odmowę. Czuję chwilę później wielki niesmak w ustach, żołądku i sercu, kiedy pielęgniarki i sanitariusze w pokoju socjalnym zajadają się ziemniakami i surówką. Ja jako osoba z ED boję się słodkiego. Nie są w stanie tego zrozumieć. Jeśli jesteśmy przy obiadach, to bardzo często dzielę się przyniesionymi mi z domu warzywami: marchewką w kostkę, sałatą, ogórkami czy pomidorami, które zostawiam dla reszty pacjentów w stołówce. Dzielę się też nadmierną ilością zrobionych mi kanapek. Czuję wtedy wdzięczność, a moje JA lata pod sufitem. Lubię czynić coś dobrego.

terapia online

Bardzo przykre jest, że kiedy dostaję zgodę od lekarza na terapię online w szpitalu to nie można mi udostępnić żadnej salki i muszę siedzieć ze słuchawkami na korytarzu. Czasem udaje mi się załatwić salę od terapii zajęciowej czy wejście na godzinę do izolatki, ale jest to jeszcze rzadziej niż otrzymanie ziemniaków na obiad.

Zakupy

Zakup spożywcze przynoszone są przez odwiedzających i pobieżnie sprawdzane prze sanitariuszy. Trzy razy w tygodniu istnieje także możliwość zamówienia czegoś z żabki u terapeutki zajęciowej, jednak jest minus. Bardzo „myli się” przy oddawaniu reszty i to za każdym razem. Także zakup u niej to drogi interes. Jednak, gdy jest się w zamknięciu to czasami jedyna opcja by mieć co jeść i pić, poza szpitalnym słodkim jedzeniem.

Telefon

Nie można rozmawiać przez telefon ani pisać smsów po godzinie 22. Wtedy telefon jest zabierany i oddawany po ciszy nocnej. Nie można nawet prowadzić rozmów z nikim z rodziny w toalecie, skąd na pewno nie słychać i nie przeszkadza się innym pacjentom w odpoczynku. Bardzo źle przeżywam noce, odcięta od świata i odgłos chociażby mamy jest mi po prostu potrzebny by przetrwać. Na szczęście pod kołdrą można puścić sobie medytację i podcast ze znajomym głosem terapeutki, to również przynosi ukojenie i daje bezpieczeństwo w miejscu, w którym powinnam czuć się bezpieczna, ale nie jestem!

Kobieta w sukience przed okrągłym oknem i różami

Personel w nocy śpi

Personel w nocy śpi. Nie sposób jest uprosić o nic, a kiedy się kogoś obudzi to dostaje się ochrzan za zawracanie głowy i jest się odsyłanym do swojego pokoju. Tak, kiedy męska sala jest obok damskiej to ja nie czuję się bezpiecznie. Nie ma też możliwości otrzymania leków na sen po godzinie 22. Nie ma możliwości wybłagania o papierosa, kiedy ktoś zwyczajowo pali w nocy i muszę czaić się w toalecie z papierosem elektronicznym lub jednorazówką. Nie czuję się też tutaj bezpiecznie, kiedy jak wiemy jest sala damska obok Sali męskiej, a nie leżą tutaj ludzie zdrowi psychicznie. Bardzo często śpię w tak zwanym onesie (kombinezon-pidżama), wtedy czuję się bezpieczniej. Raz poprosiłam o wykonanie mi testu ciążowego rano, bo tak bardzo się bałam, że zbyt głęboko spałam i sanitariusz zaprosił mnie na papierosa, mówiąc, że na pewno jestem bezpieczna (też niewiele rozumiałam, ale lęk pozostał). Taki test wykonałam zaraz po powrocie do domu i do dzisiaj leży on w mojej szafce.

Boże Narodzenie

W okresie Świąt Bożego Narodzenia w szpitalu wcale nie jest tak smutno. No dobra jest, ale wszyscy się starają, aby była chociaż namiastka tego magicznego okresu, nawet tutaj.  Szyby udekorowane są sztucznym śniegiem, stoi choinka, a na moim łóżku poza mną w świątecznym sweterku i skarpetach mam na nim kocyk w czerwono-zieloną kratę. Jeśli zdobędę swoim zachowaniem pozwolenie na przepustkę to upiekę w domu ponad 200 pierników i rozdam je zarówno lekarzom, pielęgniarkom, jak i postawię na wspólnym stole w szpitalnej stołówce. Szybko znikają. Są dwie wersje z cukrem i ksylitolem. Pełne ozdób i lukru, tak nawet te bez cukru przyozdabia kolorowy lukier, cukierki i włoskie orzechy. Raz byłam na oddziale podczas Wielkanocy.
Było uroczyste śniadanie dwa dni wcześniej, na którym wszyscy byli smutni. Wydawało mi się, że to dlatego, że to ostatni nasz posiłek i nas zaraz zabiją. Akurat robili remont wentylacji. Byłam święcie przekonana, że tędy będzie wpuszczany śmiertelny gaz. Byłam smutna, bo pechowo w odwiedzinach była u mnie moja babcia. Tak bardzo nie chciałam, aby umierała dlatego, że ja jestem chora psychicznie. Prosiłam ją aby wyszła póki może, ale tylko się popłakała.

Dziewczyna patrzy na różowe drzewo w opuszczonym budynku.

to nie sanatorium

To nie jest galeria mody, dlatego obetnę Ci troczki od spodni. Tak naprawdę to dlatego, że dbam o twoje bezpieczeństwo, ale tak. Dostałam wielokrotnie uwagi, że to buty nie do szpitala, że korale do depozytu, że spódniczka to za krótka, że za wiele par majtek, że kosmetyków za dużo. Bo to nie jest dom, ani to też nie jest sanatorium. Ten napis powinien wisieć obok szyldu, że to jest szpital psychiatryczny. Te troczki znalazłam kilka miesięcy temu zapakowane w foliowy worek w moich rzeczach. Zostały mi najwidoczniej zwrócone przy wipisie. Wyrzuciłam je, jak i spodnie, które po prostu stały się na mnie za ciasne. Niestety, od leków psychiatrycznych bardzo często masa ciała wzrasta.

Sylwester

Pamiętam historię pewnego pana, który, aby dostać silne leki przeciwbólowe najpierw złamał sobie nogę, a potem wielokrotnie przypalał się papierosem. Przykro mi patrzeć, gdy ktoś to robi, a reszta patrzy. Krzyknąć! Wtedy, przybiegnie personel. Ale zaraz wezmą go w pasy. Smutne historie dzieją się też tutaj za kratami. Niejednokrotnie zachowania obecne w domu są tutaj wzmacniane i nagradzane uwagą personelu. Chociaż, jak minęło już kilka lat od pierwszego pobytu trochę sprawa zaczyna się zmieniać. Dostaję rozmowę. Rozmowę, o którą poproszę. Wiem, że pacjentów jest dużo i nie można ze mną rozmawiać kilka razy dziennie, ale są momenty, kiedy naprawdę potrzebuję wsparcia. Jestem tutaj przecież dlatego, że dany okres w życiu jest dla mnie wyjątkowo trudny.

Lekarze, bardzo chcą, aby to miejsce nie było takie straszne. Są dostępni codziennie, w tygodniu. Także pamiętam, jak raz ozdobiłam cały korytarz mojego oddziału balonami w różnych kolorach. Znalazły się one także w mojej Sali, najwięcej przy moim łóżku. Zdjęłam je, kiedy wychodziłam i przewiesiłam na korytarz. Było tutaj cieplej, niektórym kojarzyło się to z dzieciństwem, innym z zabawą. Jeśli mowa o zabawie to w szpitalu organizowana jest zarówno Wigilia, Wielkanoc, jak i Sylwester. Namiastka życia na zewnątrz. Tutaj, w miejscu, gdzie ściany na korytarzu są kolorowe. Tak, jak moje balony.

Różowa choinka i dwie dziewczyny w balowych sukniach

Leki przeciwbólowe


Pamiętam historię pewnego pana, który, aby dostać silne leki przeciwbólowe najpierw złamał sobie nogę, a potem wielokrotnie przypalał się papierosem. Przykro mi patrzeć, gdy ktoś to robi, a reszta patrzy.
Krzyknąć! Wtedy, przybiegnie personel. Ale zaraz wezmą go w pasy. Smutne historie dzieją się też tutaj za kratami. Niejednokrotnie zachowania obecne w domu są tutaj wzmacniane i nagradzane uwagą personelu. Chociaż, jak minęło już kilka lat od pierwszego pobytu trochę sprawa zaczyna się zmieniać. Dostaję rozmowę. Rozmowę, o którą poproszę. Wiem, że pacjentów jest dużo i nie można ze mną rozmawiać kilka razy dziennie, ale są momenty, kiedy naprawdę potrzebuję wsparcia. Jestem tutaj przecież dlatego,  że dany okres w życiu jest dla mnie wyjątkowo trudny

czajnik

Na oddziale psychiatrycznym nie ma co prawda mikrofalówki, ale w dzień wystawiony jest czajnik, jest też wspólna lodówka, stół, krzesła i kanapa z fotelami, gdzie można odpocząć. Tak, odpoczynek jest tutaj bardzo potrzebny, bo żyje się na Sali z chorymi, obcymi dla siebie ludźmi, co jest uciążliwe. Jednak pacjenci z Sali zazwyczaj szybko się dogadują, a jak istnieją problemy to robione są roszady. Czasem zmienia się salę nawet po cztery razy. Zawsze z łóżka zabierany jest materac z kołdrą, prześcieradłem i poduszką.

dwie osoby z ED

Najgorzej, jak dwie osoby z ED znajdą się w jednej Sali. Nie dość, że od siebie się zarażają, a nawet uczą, to przy sobie nie chcą jeść, nie współpracują w leczeniu, nic dobrego nie wynika. W końcu jedzą, bo groźba kar lub ich stosowanie sprawia, że pomimo ED to jedzą, ale z takim bólem, że mi szkoda zarówno mnie, jak i moich towarzyszek. Podobna sytuacja ma miejsce, jeśli zgromadzimy kilka dziewczyn z borderline w jednej sali i zostawimy bez wsparcia same. Wówczas można by pomyśleć (tak czasami mówi o tym personel) że jest „prawdziwy pokaz talentów”. Na pewno wzmagają się szkodliwe zachowania (tendencje S, samouszkodzenia itp.), ale wynika to z efektu zarażania się (modelowanie itp.) a nie złej woli.
Raz byłyśmy we trzy razem. Jedna była bardziej chora od drugiej. Jedna z nas ********** w nocy.
Tak, wygrała. Z drugiej strony można się też zakumplować, znaleźć wspólne tematy do rozmów i mieć kogoś w swoim wieku do rozmowy. To bardzo trudne, bo większość pacjentów jest raczej w wieku moich rodziców lub starszych. Jednak włącza się element rywalizacji, walki o uwagę, troskę, opiekę, której tak desperacko szukamy. Można by temu zaradzić jakby pozwolić nam zdobywać punkty czy pochwały za rzeczy służące naszemu zdrowiu. Tak rywalizujemy i jest to skuteczne (dlatego to robimy!) bo zazwyczaj niestety dostajemy troskę tylko jak coś odwalimy w pozostałym czasie traktują nas jak powietrze. Kiedy jestem w izolatce to jakbym była złotowłosym aniołkiem, zero dziwnych pomysłów. Czuję ważna i zaopiekowana.

Dwie kobiety w różowych sukienkach z chmurami dymu.

Mała dziewczynka

Na koniec podam historię pewnej dziewczyny, która miała wiele talentów. Siedziała na palarni lub w pokoju i tak pięknie śpiewała, często po japońsku. Malowała też pięknie. Głównie mangi. Miała schizofrenię i ED. Była taka samotna, tak uzdolniona i tak pochłonięta byciem małą dziewczynką. Jej lalki na parapecie, jej reakcja na słodycze. Wszystko zapamiętałam. Naprawdę wszystko. Spotkałyśmy się jakiś czas temu ponownie i niewiele się zmieniła. Doszło wiele ran na ciele. To smutne.

romanse w szpitalu się zdarzają

Krótkie romanse w szpitalu się zdarzają. Są one zakazane, jednak i mi się jedna przydarzyła. Pamiętacie tego chłopaka, co wylądowałam po leżeniu z nim pod kocem w pasach? Przedstawił się jako Amerykanin, przyszły student prawa. Przyszedł do szpitala, bo groził próbą s swojej matce. Był to wysoki, szczupły blondyn o błękitnych oczach. Szybko się zakumplowaliśmy. Byliśmy na jednym oddziale przez 10 dni. Spędzaliśmy każdą chwilę razem, próbowaliśmy chodzić za ręce, całować się w palarni, w której wówczas nie było kamer. Obiecywał, że spotkamy się po wyjściu. Jednak kontakt szybko się urwał.

Para w korytarzu, turkusowe ściany, dwa serca

Chętnie Cię zważę mała

Jest pewien sanitariusz, który jak to mawia pokazuje mi zdjęcia swojej „dupy” na Instagramie i celowo dotyka mnie, kiedy zgadza podpalić się papierosa w godzinę, kiedy nie wolno nikomu palić. Ten sam sanitariusz powiedział do mnie, gdy stałam w samych majtkach bez stanika na wadze w gabinecie zabiegowym, że jestem piękną kobietą. Pielęgniarki nie pozwalają mi się ważyć, kiedy chcę, ale sanitariusze tak. Nie wiem czy to dlatego, że ja zawsze rozbieram się do samych majtek. Mam ED i monitorowanie wagi jest tak cholernym uzależnieniem, że przestaje mnie obchodzić, że ktoś inny patrzy na moje ciało.

Szpitalne znajomości


Szpitalne znajomości są krótkie. Dwukrotnie byłam na oddziale z jedną koleżanką z CHADEM, spędzałyśmy również każdą chwilę razem. A to posiłki, a to czas w wspólnym pokoju. Byłyśmy koło siebie na spotkaniach społeczności, a nawet na spacerach z opiekunem. Miała zabrany telefon, więc rozmawiała przez mój. Oddawała wszystkie swoje rzeczy, więc dzwoniłam do jej siostry i mówiłam, czego jej brakuje. Po szpitalu odezwałam się kilka razy, ale wymieniłyśmy może dwa, trzy smsy. Raz nawet spotkałam ją na ulicy, odpowiedziała: „Idę na terapię, ja jestem inna niż w szpitalu”. Ignorowała moje zaproszenia na kawę czy na spacer. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, ale od tamtej pory dodaję ludzi jedynie „na Instagram”. Czułam się bardzo dziwnie, bo zapytała mnie nawet czy jestem biseksualna, bo każda kobieta jest i czy nie chciałabym na czas pobytu w szpitalu być z nią trochę bliżej. Spała czasem przy mnie, przytulona do boku w nocy, ale rano, przed ścieleniem łóżek wracała na swoje miejsce. Nikt tego nie widział, bo jak już wspomniałam w nocy sanitariusze również śpią.
Znajomości w szpitalu bywają niebezpieczne, zwłaszcza, gdy przenoszone są na zewnątrz. Miałam koleżankę, która zaprosiła do domu poznanego w szpitalu starszego mężczyznę, który nie dość, że nie podjął zatrudnienia czy kroków, aby pomóc jej z opłatą wynajmu mieszkania to narobił jej problemów i nie chciał się wyprowadzić. Traktował jej dom jako melinę.

bibliotekarz


Kolejna osoba z CHADEM, tym razem starszy pan, który przedstawił się jako bibliotekarz. Bardzo szybko się poruszał i jego stałym zajęciem było wyjmowanie książek z biblioteczki i ustawianie ich na zmianę kolorami okładem. Przyjemny dla oka widok.

Kobieta w różowej sukni siedzi w pokoju.

Modlitwy


Pamiętam też jedną dziewczynę z bulimią i schizofrenią. Leżała bardzo często krzyżem na podłodze i się modliła. Jak jesteśmy przy modlitwach, to była raz jedna Rosjanka, której podniesiony głos brzmiał bardzo liturgicznie, ale raczej kojarzył się ze średniowiecznym wypędzaniem demonów.

tajemnicza kobieta


Jest też historia jednej tajemniczej kobiety, która jak byłam poprzednim razem zamawiała codziennie do szpitala z dowozem jedzenie i picie dla pacjentów. Było tego sporo. Zawsze kilka papierowych toreb do oddziału: woda, chleb, wędlina, sery, słodycze, środki higieniczne. Tego zawsze brakuje. Nie wiedziałam i nie wiem do dzisiaj, czy to była pacjentka szpitala. Warto jednak o niej wspomnieć.

Gamerka

Ostatnią pacjentką, którą opiszę jest jedna dziewczyna, również ze schizofrenią, która spędziła cały pobyt grając na laptopie w gry. Byłam z nią na jednej Sali. Innego razu również z nią leżałam i nawet usłyszałam od ordynator, że jest podobna do mnie. Może miała różowe ubranka, zaburzenia odżywiania i kilka pluszaków, ale nie można było z nią porozmawiać.

Kolorowy kubek


Kubek w szpitalu bardzo rzadko jest mój. Dostaje się kolorowy kubek z kuchni, wykonany z plastiku, który co kilka dni jest myty ze śladów po herbacie czy kawie. Jednak inni pacjenci, mylą się, lub gdy zapomną, gdzie położyli swój kubek po prostu zabierają przypadkowy z innej szafki i z niego piją. Przynoszenie plastikowych kubków z domu jest dobrym rozwiązaniem, takie nie znikają.

Trudne relacje


Miałam raz na Sali pacjentkę, z którą nie mogłam się dogadać. Miała schizofrenię. Bardzo cierpiała. Była po próbie s. Mówiła niestworzone historie, o tym, co działo się w jej domu na dzień przed przyjazdem i o tym, co mówił czy robił personel medyczny. Nie wiedziałam wtedy o istnieniu mądrego umysłu, ale wieczorami siadałam przy jej łóżku i czytałam jej książki. Tak samo, jak robiła moja mama, kiedy byłam mała. Trochę ja dzięki temu polubiłam. Nawet raz spotkałam się z nią na kawę po wyjściu.

Różowe balony w eleganckim wnętrzu pałacu

Uzależnieni mają gorzej


Osoby biorące narkotyki w szpitalu mają nawet gorzej niż bezdomni. Zabierane im są wszystkie rzeczy osobiste, dostają jednorazowe niebieskie ubrania do noszenia, korzystają ze szpitalnych kosmetyków. Mają zakaz odwiedzin, a kiedy dostaną zgodę na paczki to są one bardzo starannie przeszukiwane. Raz pamiętam nawet historię dziewczyny, która zamiast diagnozy otrzymała sprawę w sądzie rodzinnym o opiekę nad jej córką.
Jeśli jesteśmy już w temacie narkotyków, to osoby uzależnione bardzo często nie połykają leków, a przynoszą je do Sali, gdzie robią z nich ścieżkę i wciągają nosem. To samo robią z innymi substancjami, które uda im się tutaj zdobyć np. z moim słodzikiem w tabletkach. Narzekają też na problemy z oddychaniem, katarem, bóle i próbują wyprosić leki z potrzebnymi im substancjami, które choć w małym stopniu zaspokoją ich głód. Oczywiście im się nie udaje. Mogą dostać sól fizjologiczną do przepłukania nosa.

Sanitariusze bywają brutalni


Sanitariusze bywają bardzo brutalni. Na porządku dziennym jest użycie siły, które wydaje się być nieadekwatne do sytuacji. To bardzo smutny i przykry widok. Pacjenci również bywają agresywni, ale przemoc ze strony personelu medycznego budzi przerażenie. Wielokrotnie byłam świadkiem takich sytuacji, ale po prostu zamykałam oczy lub chowałam się w swoim pokoju czy na palarni, nic nie mogłam na to poradzić. Mogę jedynie o tym wspomnieć. Tutaj, pisząc dla Was te historie.
Jestem kobietą. W domu zdarza mi się, że nie mam siły, aby wejść do wanny czy zmienić ubrania po ciężkiej nocy. Zwłaszcza wtedy, kiedy brakuje mi celu do wyjścia z domu. W szpitalu przebywam z innymi ludźmi i bardzo szybko podejmuję się roli zadbania o siebie. Jest makijaż, umyte włosy oraz… ogolone nogi czy krocze. Z tym bywają różne problemy. Można mieć maszynkę w pokoju zabiegowym wydawaną za potrzebą raz dziennie, ale jest jedna pielęgniarka, która każe golić mi miejsca intymne komisyjnie, przy niej, przy otwartych drzwiach od kabiny prysznicowej. Golę więc nogi i „na około”. Krępujące jest nawet golenie pach przy kimś. Zdarzyła mi się również sytuacja z sanitariuszem, który przy wydawaniu mi maszynki do golenia powiedział, że mnie sprawdzi, bo jestem masochistką. Ja na terapii uczyłam się, że nie jestem żadną masochistką! Dodał także, że powinien zainteresować mnie sex z przygodami, z łańcuchami, z obrożą, w czarnych rajstopach i z pejczem -aaaaa, taką masochistką – nawet jeśli nie znaczy, że chcę by mnie w szpitalu molestowano.

Uśmiech


Malowanie to jest moje hobby. Pamiętam jak jednego razu przyniosłam farby do tkanin z domu i ozdobiłam swoje jasnoniebieskie boyfriendy w żółte stokrotki. Farb nie było wprawdzie dużo, ale dwóm dziewczynom ozdobiłam ich T-shirty. Bardzo się ucieszyły. Szybko wyschły i następnego dnia miały je już na sobie. Bluzka czy spodnie musi być gładka i tyle wystarczy by wywołać czyjś uśmiech, chociaż na chwilkę w tak smutnym miejscu.

Papierosy

Najcenniejszym towarem w szpitalu są papierosy. Gdy je masz to rządzisz, a gdy Ci ich zabraknie to bardzo małe prawdopodobieństwo, że ktoś poczęstuje Cię fajkiem. Pety są rozkręcane i wysypywany jest z nich tytoń, aby robić skręty. Większość osób pali tutaj właśnie samodzielnie skręcone papierosy z tytoniu, kupowanego w wielkich paczkach.

Kobieta z papierosem, dymem wokół twarzy

Nietutejsi lekarze


Lekarze, którzy nie są tutejsi, a przychodzą jedynie na dyżur. Nie są ani pomocni, ani skłonni z Tobą porozmawiać. Nie dadzą Ci też dodatkowych leków. W ogóle nie są pomocni. Nie można ich spotkać w gabinecie ani na korytarzu. Są prawie niewidzialni, a na pewno są niedostępni. Lekarze tutejsi zawsze zaproszą na rozmowę, a rozmowa jak wiemy sama w sobie już leczy. Nie zawsze i nie każdego, ale jak ma się zaburzenia osobowości to jest nawet cenniejsza niż leki.

Sznurówki


Zabierane bardzo często są buty ze sznurówkami, a wyciąganie sznurówek ma miejsce u większości pacjentów., Dlatego ludzie chodzący boso czy w jednorazowych okryciach na buty są powszechnym widokiem. Tak, potem z brudnymi stopami kładą się do łóżka. Dotyczy to zarówno kobiet, jak i mężczyzn.

Nie jem mięsa


Szpital to pierwsze miejsce, gdzie spotkałam tyle osób o innej orientacji seksualnej lub nie utożsamiających się z własną płcią. Podobnie dieta roślinna, Jeśli ktoś tutaj nie je mięsa, to można z góry w ciemno obstawiać, że ma zaburzenia odżywiania i nawet celować w anoreksję.

Kamery


Pamiętam czasy, kiedy na oddziałach nie było kamer. Teraz jest zdecydowanie bardziej bezpiecznie. Działa też to bardzo na samokontrolę i zniechęca przed robieniem niewłaściwych rzeczy, a zwłaszcza samouszkodzeniami. Personel bardzo szybko reaguje, niestety często te zachowania są wzmacniane i nagradzane lekami, przeniesieniem do izolatki czy zmienieniem Sali na taką, gdzie kamera będzie miała na Ciebie jeszcze lepszy widok.

Kobieta w różowej sukience siedzi przed okrągłym oknem

Izolatka


Co do samej izolatki. Raz leżałam w niej trzy tygodnie, do tego wiele pobytów po kilka dni. Nie jest to kara. Osobna sala z własnym zlewem, ciszą, spokojem, własnym parapetem to po prostu większy komfort. Brak cudzych problemów. Doskonały czas na wyciszenie, uspokojenie się, konfrontację ze swoimi problemami, dojście do lepszego stanu, odpoczynek, odczucie ulgi, Tak, to naprawdę wielki przywilej leżeć w izolatce.
To samo, co leżenie w pasach. Nie zawsze jest tak wielką karą. Przecież dadzą się napić, wypuszczą na siku i na papierosa. Czuję się wtedy, że to ja właśnie jestem tą pacjentką pod ścisłym nadzorem, wobec której trzeba było zastosować aż tak drastyczne środki, bo aż tak bardzo zagrażam samej sobie i ktoś to zauważył i docenił. Dużo gorszą karą jest zabranie papierosów czy telefonu.

ścielenie łóżka i bezczynność


O siódmej rano trzeba wstać, komisyjnie pomóc w ścieleniu łóżka, by ponownie się do niego położyć. W zasadzie tutaj nie ma co robić. Część pacjentów może chodzić na jedna godzinę terapii grupowej dziennie: psychorysunek, relaksacja przy muzyce, zadania poznawcze etc. A część nie może. Resztę czasu jesteśmy zdani sami na siebie, chyba, że akurat terapeutka zajęciowa ma dla nas czas i otworzy salę, w której można pograć w gry z nią, porysować czy obejrzeć film. Telewizor znajduje się również na korytarzu i tam też można oglądać podstawowe programy. Netflixa tu nie znajdziecie, brak połączenia z Internetem.

Miłe salowe


Jednymi z najmilszych osób z którymi można porozmawiać są.. salowe. Zdarzyło mi się dostać nawet czekoladowego bałwanka na święta, przywiezionego prosto z Ukrainy. Bardzo je lubię. Na salach jest bardzo czysto, śmieci wyniesione, nawet lustro w Sali jest codziennie umyte, to samo klamka czy rama łóżka.

Przemoc psychiczna


Przemoc psychiczna wśród sanitariuszy jest powszechna. Pamiętam jedną historię, jak jeden sanitariusz zanim podpalił mi papierosa to wziął zapalniczkę do ręki, podpalił ją i kilka centymetrów od mojej twarzy przesunął ją podpaloną na wysokości moich oczu. Bardzo się przestraszyłam, to był ten sanitariusz, co zakładał mi bez potrzeby z naruszeniem prawa do mojej intymności pampersa.

Kradzieże


W lodówce pacjenci jedzenie powinni mieć podpisane. Raz w tygodniu jest ona sprzątana. Niestety na porządku dziennym jest kradzież jedzenia z lodówki. Znika wszystko. Nawet masło. Raz prowadziłam śledztwo, gdzie jest moje masło, a raczej margaryna i znalazłam ją wraz z pewnym mężczyzną w toalecie, gdzie smarował nim swoje części intymne. Był też pan, który do reklamówki kilka razy dziennie chował całe jedzenie, jakie znajdowało się w lodówce i chował w swoim pokoju.
Kradną nie tylko jedzenie. Pilnować należy wszystkiego. Można wykupić, co prawda szafkę na depozyt za 20 zł, ale mało pacjentów to robi. Ja noszę kluczyk na frotce do włosów przyczepiony do nadgarstka, bo raz zdarzyło mi się go niestety zgubić. Nie dostałam żadnego ochrzanu, był kluczyk zapasowy, a ja musiałam po prostu przenieść się do innej szafki. Zwykle pacjenci trzymają w nich ubrania i swoje rzeczy osobiste po prostu bez zabezpieczenia zamkiem.

Grupa osób w różowych strojach na tle kwiatów

Wyjście na własne żądanie

Wyjście na własne żądanie różnie się kończy. Raz dostałam telefon i pismo z sądu, a innym razem owszem wyszłam, ale wróciłam tutaj po 2 dniach. Nie zdradzę jaki był mój sekretny składnik, aby móc przejechać się tramwajem na terapię tego jednego dnia, ale był to zabieg jak widać mało rozsądny. Nie nadawałam się do wyjścia do domu tego dnia.

Golenie Głowy

Niektórzy w szpitalu są wiele tygodni, a czasem mi miesięcy. Przerażającym również dla mnie jest widok mężczyzn, którzy ustawiają się w kolejce do golenia maszynką elektryczną włosów. Siadają na krzesełku i sanitariusz goli im głowy na środku korytarza. Włosy golone są na jedną długość, bardzo blisko skóry głowy. Niedługo potem ja również zgoiłam w moim własnym domu długie blond włosy na łyso. Byłam świeżo po szpitalu, miałam głosy, potrzebowałam pomocy. Chwyciłam za maszynkę, która miała mi przynieść ulgę. Rozładowałam swoje napięcie, nie zrobiłam sobie fizycznej krzywdy, ale włosy odrastają mi do dzisiaj, a minęły już trzy lata od tamtej pory. Dzisiaj jak o tym myślę to ten widok mężczyzn na krzesełku miał duży wpływ na to, że akurat wybrałam maszynkę, a nie nożyczki. Podcinanie włosów sprawia mi ulgę. Dlatego jestem wdzięczna pielęgniarkom, kiedy pod opieką dają mi nożyczki do ręki i pozwalają ściąć końcówki włosów na mokro. Daje to niesamowitą ulgę. Niestety eksperyment z golarką miał o wiele bardziej przykre osobiste konsekwencje, zwłaszcza w wymiarze społecznym. Nie mogłam zaakceptować tego, co sobie impulsywnie zrobiłam, jednak wiem, że ocaliłam tak swoje życie. Może sobie pomogłam? Miałam dużo złości. Pomyślałam o tej golarce i tak…stało się. Mam kolejną historię z własnego życia, którą mogę się z bólem podzielić.

Nagość

Nagość w szpitalu jest powszednia. Pamiętam, jak leżałam na Sali z jedną kobietą, która poza posiłkami i paleniem papierosów wychodziła jedynie do toalety. Trzeba było wołać pielęgniarkę, bo o ile w łóżku leżała całkiem nago bez bielizny pod kołdrą, tak na korytarz wypadało założyć przynajmniej szpitalny szlafrok. Zabierała także różne moje rzeczy i chowała w swojej szafce, albo wyrzucała do kosza. Chodziła boso, bo każde buty, które zostały jej przyniesione przez rodzinę gdzieś wyrzucała. Po pokoju chodziła oczywiście nago. Nawet nago starała się być przy lekarzu, ale ten prosił ją o założenie szlafroka. Dodam, że było gorące lato. Środek wakacji. Proponowane były jej rozmaite stroje, ale szybko lądowały zwinięte w kłębek przy jej łóżku. Spotkałam ja już kiedyś wcześniej, ale była wówczas w o wiele lepszym stanie. Inną sprawą jest to, że wiele kobiet rozbiera się do naga w pokoju. To samo w łazience. Nie robią tego za kabiną prysznicową, a wprost przed oknem. Przy drzwiach, które w każdej chwili może omyłkowo otworzyć mężczyzna.

Odwiedziny

Pamiętacie tamtą dziewczynę, co myślałam, że się z nią zaprzyjaźnię? W zeszłym roku się do mnie odezwała. Była w szpitalu. Cierpiała na samotność i spytała, czy ją odwiedzę. Zgodziłam się, kupując mój ulubiony obiad w wegańskiej restauracji dla nas dwóch na wynos i posiedziałam w szpitalu godzinkę. Niestety uprzejmość nie zadziałała w drugą stronę i gdy ja pół roku później znalazłam się w podobnej sytuacji, ona jedynie odczytała moją wiadomość na Facebooku. Czułam się jednak taka ważna, dumna i zdrowa, że przyszłam do szpitala i zaraz mogę z niego wyjść. Przyglądałam się pacjentom. Byłam w łazience i na palarni. Czułam się dość dobrze i pewnie, ale to jedynie dlatego, że wiedziałam o tym, że zaraz będę na zewnątrz.

Kobieta w różowym futrze siedzi obok pudla

Trudne sytuacje

Co ja mam zrobić, kiedy koło mojego łóżka klęczy na kolanach i podpiera się przedramionami młoda dziewczyna szczeka i pyta mnie czy może być moim psem? Zdecydowanie za wiele nie mogę zrobić. Jedynie bezdotykowo poprosić, aby wróciła na swoje łóżko. To jednak nie działa. Ona znowu przychodzi i szczeka. Personel nie reaguje. Ja się boję, denerwuję, złoszczę, irytuję, współczuję. Jestem pełna emocji. Wiem, że w żadnym skarbie świata nie mogę jej skrzywdzić, ale jednocześnie muszę zadbać o siebie. Pamiętam, że dałam jej krzesełko, aby mogła siedzieć przy moim łóżku i się na mnie patrzeć. Tłumaczyłam, że na pewno nie jest psem.

Opowiem teraz historię jednej pacjentki, a w zasadzie to, co zaobserwowałam. Miałą długie, sięgające daleko za pas włosy, które dodatkowo były albo splecione w długi warkocz. W swoim pokoju miała na stoliku przy łóżku (każdy ma własną szafkę z otwieranymi drzwiczkami, wysuwanym blatem i szufladą, pod spodem znajduje się dodatkowa, otwarta półka) ustawiony obraz Maryi, kilka różańców i figurkę Jezusa. Chodziła ciągle po korytarzu w tę i z powrotem w długiej, czarnej sukni, brązowym swetrze (chociaż było lato) j w zasadzie tak mijał jej dzień.

Igrzyska w mojej głowie

Na koniec wewnętrznych westchnień przeszłości opiszę pewne igrzyska, które rozgrywały się na terenie szpitala. „Komunikowałam się” z lekarzami za pomocą moich myśli, jednak „gamerzy”, którzy oglądali moje życie w domu przez zamontowane tam kamery mogli komunikować się ze mną jedynie w palarni. Wówczas jednak cierpiały zwierzęta i słyszałam też odgłosy zabijanych zwierząt, głównie domowych, ale i rzeźnych. Dlatego na papierosa mogłam wychodzić tylko na krótko. Byłam także poinformowana, że jak wizyta mojej mamy czy babci nie spodoba się graczom to zostaną one zbite. Podczas ich odwiedzin doszukiwałam się zatem siniaków i przepraszałam im za siebie. Gamerzy mieli punkty wymieniane na pieniądze, jeśli robiłam sobie krzywdę lub łamałam regulamin szpitala, jednak z czasem zrozumieli, że cieszy ich to jak ja zdrowieję. Czasem zadowoliło ich podniesienie do góry na kanapy czy przejechanie się czyimś wózkiem inwalidzkim, jednak podobało im się jak zjem obiad albo wypiję kompot z cukrem! Gra toczyła się ciągle, aż głosy się skończyły, Gamerzy ucichli, a ja słyszałam jedynie głos lekarzy, którzy mówili wprost do mnie. Wielokrotnie miałam powtarzane, że rozmawiają ze mną tylko w ten sposób, jednak umysł nie jest taki prosty i nie da się wszystkiego wyjaśnić na słowo. Potrzebne są leki i wyciszenie.

Warunki szpitalne

Są dostępne całą dobę różne gry, książki, kolorowanki, kredki. Można tutaj mieć zadania kreatywne również przydzielone przez terapeutkę zabiegową.
Telefon, laptop, tablet są dozwolone i jeśli nie ma się akurat kary np. za samouszkodzenia czy nie zjedzenie obiadu, gdy masz ED to są dostępne w godzinach 6-22. Ładowarki są wydzielane i wydawane na okres ładowania. Jednak brak jest gniazdek w salach i trzeba po prostu ładować swoje sprzęty albo w pokoju socjalnym pielęgniarek albo na korytarzu.
Okna otwierane są przez personel, a w zasadzie to uchylane. Ciężko jest się dogadać w tej kwestii na Sali. Problem jest poważny zwłaszcza zimą, bo na Sali są 4, albo nawet i 6 łóżek. Zawsze znajdzie się amatorka wietrzenia pomieszczenia w nocy. Nic nie da się na to poradzić. Przewiew musi być. Koniec i kropka.

Dress Code

Z ciekawszych informacji, jakie jeszcze mogę podać to strój jaki „obowiązuje” na oddziale. Im starszy człowiek wiekiem tym bardziej celuje on w odpowiednik piżamy. Młodzież ubrana jest zwykle, po domowemu, w dresach. Buty najlepiej jakieś baleriny czy wsuwane. Wtedy nie trzeba wyciągać sznurówek. Kosmetyki do makijażu dozwolone, ale podkład nie może być w szkle.

Kobieta w balowej sukni w otoczeniu ptaków
Higiena

Chciałabym napisać coś o higienie, ale mało kto się tutaj myje. Co prawda jest tylko jeden prysznic, ale nie ma do niego kolejki. Czasem zdarzy się jedna osoba przed tobą. Po godzinie 22 prysznic jest zamykany i można si umyć w zlewie. Trzeba prosić o otwarcie przed śniadaniem, przed obchodem, przed lekami lub przed komisyjnym ścieleniem łóżek. Musisz trafić dobry moment, aby ktoś Ci go otworzył.

Jedzenie

Teraz nastąpiło dofinansowanie do posiłków szpitalnych i przed lekami wieczornymi rozdawana jest druga kolacja. Pamiętam jednak jak leżałam w szpitalu pierwszy raz. Byłam z nieleczonym ED, a codziennie wyjeżdżał na korytarz wielki metalowy gar z zupą, która została z kolacji, a do niej ustawiała się długa kolejka. Byli to przeważnie mężczyźni. Strasznie się bałam, że ktoś będzie mi kazał jeść tę zupę i szybko chowałam się w swoim pokoju.

Spacery

Spacery są dostępne dla części osób. Trzeba mieć na to pozwolenie od swojego lekarza prowadzącego. Można wyjść albo z kimś z zewnątrz, kto będzie Twoim opiekunem i wrócić za godzinę, maksymalnie dwie godziny albo z terapeutką zajęciową zaraz po obiedzie. Podobna sytuacja jest z przepustkami. W pierwszym tygodniu pobytu są one niemożliwe do otrzymania, natomiast w kolejnych za dobre sprawowanie można wyjechać na weekend i wrócić do kolacji w niedzielę (wyjazd w sobotę po lekach). Musi Ciebie zabrać ktoś z rodziny i ta sama osoba odwieźć do szpitala. W razie braku stawienia się w szpitalu najpierw jest telefon, a potem policja.

Co warto zabrać do szpitala

Co warto jeszcze zabrać ze sobą do szpitala, kiedy pobyt jest bardziej planowy i ma się chwilę czasu, a to nie jest takie oczywiste? Przyprawy! Polecam przynajmniej zabrać sól. Jedzenie szpitalne bardzo jest mdłe w smaku, a warto czymś napełnić żołądek. Jedzeniem zabija się też panującą tutaj nudę…
Depozyt. Dostępny jest u pielęgniarki oddziałowej, u której można zostawić cenne rzeczy typu klucze, dowód osobisty (konieczny do przyjęcia, ubezpieczenie zdrowotne nie jest konieczne, leczenie jest darmowe w państwowych placówkach), pieniądze na zakupy u terapeutki oddziałowej i mieć do nich dostęp albo po wypisie (reszta rzeczy), albo w godzinach jej pracy (pieniądze).

Obchód

Obchód jest raz w tygodniu i polega on na przejściu przez wszystkie sale wszystkich lekarzy, psychologów, terapeutki zajęciowej, pielęgniarki oddziałowej raz w tygodniu i rozmowie ze swoim lekarzem i ordynatorem przez trzy minuty. Wymagane jest pościelone łóżko i w zasadzie tyle.

Kobieta i żółty pies w zielonej łazience
Autor
Autor

Różni autorzy, zwykle psychologowie lub studenci ostatnich lat psychologii. Czasami znane nazwiska (jeśli zgodzą się na tłumaczenie). Ich imię i nazwisko znajdziesz w tekście artykułu. Chcesz napisać artykuł na nasz blog? Może chcesz byśmy to my napisali dla Ciebie? Wyślij artykuł lub napisz do vivian@emocje.pro

Artykuły: 64